pwilkin pwilkin
3396
BLOG

Wolwowicz, Zapendowska i patriotyzm

pwilkin pwilkin Kultura Obserwuj notkę 89
Miałem ochotę na ten temat skrobnąć coś już dawno temu, ale ponieważ kwestia ucichła, stwierdziłem, że nie będę odkopywał nieświeżych treści. Jako, że ostatnio znów zrobiło się o tym głośno, trzy grosze na temat osławionego występu Piotra Wolwowicza w "Must Be The Music"i komentarzy jurorów.
Temat stał się nośny, a komentarzy na temat tego, jak to rzekomo jurorzy sekują patriotyczne piosenki, czy wręcz mają dyrektywy, żeby "tępić patriotyzm" - co niemiara. Tymczasem z tym, co się stało w Must Be The Music, niewiele to ma wspólnego. No, ale po kolei.
Po pierwsze, program ten jest programem rozrywkowym. Oznacza to, że nie szuka się tam kolejnego narodowego wieszcza czy wybitnego kompozytora, tylko potencjalnej gwiazdy muzyki rozrywkowej. Nie każda muzyka pasuje do miana rozrywkowej. To, co zaśpiewał Wolwowicz, ewidentnie pod tę kategorię nie podpada. Utwór Rosiewicza to, proszę wybaczyć, patetyczny kicz. Kicz, bo utrzymany w stylistyce disco-polo, co podgrywana muzyka z syntezatora jeszcze uwypukliła. Do tego patetyczny, a więc nie ma podstawowej cechy, jaka może uratować jego wartość artystyczną - tą cechą jest szeroko pojęty dystans, jakaś szczypta autoironii. Pod tym względem warto skontrastować występ Wolwowicza chociażby z twórcami "Różowej taczki" - również mało wybitnego muzycznie i kiepsko wykonanego utworu, który jednak jako pastisz na disco-polo broni się świetnie.
Po drugie - no właśnie, kwestia dystansu. Chłopak nie miał go za grosz. Muzykowi rozrywkowemu można wybaczyć mnóstwo rzeczy, ale zadęcie jest chyba ostatnią z nich. Wszedł na scenę, jakby miał do spełnienia dziejową misję. Podstawową zasadą muzyki rozrywkowej jest to, że jeśli chce się realizować misję, to robi się to jako dodatek do głównej twórczości, mimochodem, tak, żeby nie było to nachalne. Świetnym przykładem jest tu chociażby Kazik, którego komentarz do rzeczywistości politycznej lat 90-tych wpięty był w naturalny sposób w jego utwory.
Po trzecie, kreacja sceniczna. Niech już Wolwowicz śpiewa Rosiewicza, ale wówczas musi zdawać sobie sprawę, na co się porywa. Niektóre tematy dużo trudniej jest "sprzedać" szerokiej publiczności niż inne. Te same tematy w szczególnych aranżacjach (patrz wyżej uwaga o patetycznym kiczu) jeszcze trudniej. Im bardziej dany typ muzyki (zarówno chodzi o tematykę, jak i o stylistykę) jest niekomercyjny, tym większej wirtuozerii wymaga jego "sprzedanie". W tym wypadku wymagana była absolutna maestria, a tej zabrakło. Dlatego uwagi pod adresem jury, że nie mają prawa oceniać doboru repertuaru - mocno chybione.
Po czwarte, wykonanie. No właśnie, potrzebna była maestria - tej zabrakło. Szkoda chłopaka, bo ma (na oko) całkiem przyzwoity kawałek tenorowego głosu, ale - pomijając już kwestie tematyki - źle skalowo dobrał repertuar. Widać było, że w dołach się męczy, góry były w porządku, doły były nieczysto, momentalnie masakrycznie nieczysto (zwłaszcza końcówka "doczekania lepszych dni" - sfałszowana końcówka to najgorsza rzecz, jaka może przytrafić się przy takim występie). Fatalna była dynamika - całość brzmiała jak deklamacja na szkolnej akademii. Chłopak jest po szkole muzycznej, powinien rozumieć takie pojęcia jak "fraza". Prawdopodobnie to mocno zraziło jurorów - ten kawałek nie został zaśpiewany w sposób przejmujący, został zaśpiewany jak hymn. Hymn w stylistyce disco-polo to rzecz faktycznie okropna.
Po piąte, reakcja jury. Jasne, Zapendowska mogła skrytykować jego głos, ale skrytykowała (i słusznie!) to, co najmocniej stoi chłopakowi na drodze do kariery, czyli niedopasowanie warunków do repertuaru. To nie głos był najmocniejszą wadą tego występu, tylko zupełnie niepotrzebna próba wyskoczenia z utworem, który może całkiem nieźle pasuje jako "pościelówa" na weselu, ale niekoniecznie dobrze - na wielkiej scenie.
Po szóste, tezy o "selektywnym wycinaniu patriotyzmu". Większość z krytykujących pewnie w ogóle nie oglądała pozostałych odcinków i nie ma pojęcia, jacy muzycy przechodzą. Polecam zatem z poprzedniego odcinka zespół H.R.A.B.I.A z utworem "Warszafka". Nie dość, że w utworze nie zabrakło treści patriotycznych, to jeszcze sam tekst jest wybitnie prowokacyjny i do tego uderza wprost w środowisko, którego szanowne jury może czuć się częścią (i jak widać było po reakcjach w trakcie utworu, faktycznie ich zabolało). Nie zmienia to faktu, że zespół dostał 4xTAK, a następnie awansował do półfinału. Dlaczego? Bo ma wszystkie zalety, których Wolwowiczowi zabrakło - muzykę dobrze dopasowaną do realiów rynku, wykonanie, które świetnie ją przekazuje, niebanalny tekst, który nie jest prostym manifestem, odpowiedni sceniczny wygląd, no i nienachalny sposób przekazu treści.
pwilkin
O mnie pwilkin

W pewnym momencie człowiek już nie wytrzymuje i musi te parę słow napisać... Dlaczego nudny? Bo postaram się, aby nie było płomiennych mów, wielkich słów i rzucania gromami, tylko chłodne, rzeczowe analizy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura