pwilkin pwilkin
2320
BLOG

Spiskologia

pwilkin pwilkin Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 59

Piszę ten tekst, bo słabo mi się robi, kiedy czytam po raz kolejny na S24 teksty ludzi, którzy czują się dumni z tego, że propagują teorie spiskowe. Argument przez nich przytaczany jest z reguły podobnej natury i daje się sparafrazować następująco: "wolę wyznawać teorię spiskową, niż być naiwniakiem, który wierzy, że w światowej polityce nie występują spiski".

Otóż warto wiedzieć, że czym innym jest teoria spiskowa, a czym innym hipoteza o spiskutudzież teoria spisku. Ten pierwszy termin zawsze jest pejoratywny i oznacza teorię obarczoną pewnym zespołem błędów logiczno/metodologicznych, które czynią ją bezużyteczną poznawczo (acz często atrakcyjną psychologicznie, jak ma to miejsce w przypadku błędów w rozumowaniu). Pokrótce postaram się opisać, jakie są to błędy.

Przede wszystkim, teorie spiskowe mają własność autokonfirmacji czy, mówiąc bardziej po polsku, samopotwierdzania. Innymi słowy, każde świadectwo można zinterpretować na jej gruncie tak, żeby jeszcze bardziej umacniało prawdziwość teorii. Klasycznym, znanym większości czytelników przykładem tego rodzaju rozumowania jest Freudowska psychoanaliza - w której informacja od pacjenta, że nie posiada pewnego rodzaju wspomnień jest tym mocniejszym świadectwem na rzecz tego, że jakieś zdarzenie w jego życiu zaszło, a pacjent tylko je wyparł.

Dlaczego autokonfirmacja jest czymś złym? Otóż wszelkiego rodzaju teorie dotyczące rzeczywistości (psychoanalityczna kreacja sprawdza się świetnie np. w twórczości filmowej, gdzie faktycznie to wizja scenarzysty dotycząca tego, co faktycznie zdarzyło się bohaterowi jest decydująca) muszą uwzględniać możliwość sfalsyfikowania jej twierdzeń. Aby zobaczyć, skąd to wymaganie, wystarczy prosty eksperyment myślowy: otóż wyobraźmy sobie dwóch psychoanalityków - jednego przekonanego, że pacjenta bił ojciec, a matka broniła, a drugiego, że pacjenta biła matka, a ojciec bronił. Jeśli żadne świadectwa nie są w stanie obalić wstępnej hipotezy, to stajemy przed kuriozalną sytuacją: o wersji faktycznej decyduje pierwsza postawiona hipoteza. Jeśli terapeuta najpierw założył, że pacjenta bije matka, to będzie tak w jego teorii do końca, gdyż żadne świadectwa nie mogą tego założenia podważyć - podobnie będzie w drugiej wersji. Rzeczywistość w oczywisty sposób tak nie działa - istnieje tylko jedna faktyczna wersja wydarzeń i żeby nasza metodologia formułowania teorii była dobra, musi w jakiś sposób premiować teorie trafione przed teoriami nietrafionymi. Jedyny sposób takiego premiowania to branie pod uwagę faktów - teorie, które interpretują fakty zawsze zgodnie z pierwotnym założeniem oblewają ten test.

Kolejna cecha teorii spiskowych jest ściśle związana z przymiotnikiem spiskowy występującym w nazwie - jest to mianowicie blokada epistemiczna (czy też poznawcza, jeśli ktoś woli bardziej po ludzku). Otóż teorie spiskowe wyżej wspomnianą autokonfirmację realizują w specyficzny sposób - zakładając mianowicie, że sam obiekt zainteresowania owej teorii działa w świecie w sposób uniemożliwiający otrzymanie wiarygodnych świadectw na jego temat - czy to będzie agencja rządowa niszcząca wszystkie dowody jej istnienia i uciszająca świadków, czy przybysze z kosmosu, którzy zacierają wszelkie ślady obecności, a świadkom robią pranie mózgu za pomocą niewykrywalnej, zaawansowanej technologii. Generuje to u teoretyka spiskowego szczególnego rodzaju przechył poznawczy: z jednej strony, pozwala interpretować pozornie negatywne świadectwa jako pozytywne (w sposób zbliżony do wspomnianego powyżej przy okazji psychoanalizy), z drugiej strony, jakiekolwiek poszlaki, które w normalnym rozumowaniu byłyby co najwyżej sugestią możliwości zaistnienia pewnego scenariusza, zyskują status niemalże pewnika - bądź co bądź, zdołały przebić się przez potężną blokadę informacyjną. W ten przewrotny sposób znikomy poziom dowodów na rzecz pewnej hipotezy staje się najpotężniejszą racją na rzecz tej hipotezy - jest ona bardzo prawdopodobna właśnie dlatego, że brak na nią dowodów.

Teorie spiskowe mają też swoje mechanizmy obronne, którymi ich wyznawcy odpierają krytykę. Jednym z najbardziej perfidnych jest wsteczna racjonalizacja, czyli próba dowodzenia, że w przypadku danej teorii nie mamy wcale do czynienia z teorią niefalsyfikowalną. Teoretyk spiskowy poda zatem bardzo szeroką listę alternatywnych scenariuszy, które mogłyby dowieść fałszywości jego teorii, gdyby się byływydarzyły (czasu zaprzeszłego używam tutaj celowo). Jest to skontrastowane z jego niechęcią do podania tych scenariuszy, które w przyszłości bądź obecnie mogą doprowadzić do falsyfikacji teorii. Podobnie często do owej racjonalizacji wykorzystywana jest ww. blokada poznawcza - jako możliwe falsyfikatory autor podaje tylko takie, co do których wie, że ich sprawdzenie jest niemożliwe (np. w przypadku teorii o UFO bardzo często pojawia się teza w rodzaju "uwierzylibyśmy w brak kontaktów z UFO, gdyby rząd odtajnił wszystkie archiwa służb specjalnych"). Z tego powodu w teorie spiskowe z reguły zaangażowane są instytucje, które w swój modus operandi mają wpisaną tajność i/lub konspirację - sankcjonuje to bowiem błąd logiczny ad ignorantiam, zgodnie z którym, jeśli brak dowodów na niekorzyść jakiejś tezy, to jest to samo w sobie dowodem na rzecz tej tezy.

Czy można w ogóle mówić/pisać o spiskach nie popadając w powyższe błędy logiczne? Ryzyko jest oczywiście spore, ze względu na rzeczywistą (w przypadku prawdziwych spisków) blokadę poznawczą. Problem w tym, że dla rzetelnego badacza blokada poznawca jest blokadą o charakterze metodologicznym - jeśli na jakiś temat nie jest w stanie sformułować hipotezy ze względu na brak danych, to wstrzymuje się od osądu. Inaczej jest z teoretykiem spiskowym - dla niego często względy emocjonalne, które każą mu traktować jakieś zjawisko jako istotne, są na tyle przeważające, że nakazują mu próby sformułowania hipotezy nawet przy braku danych. Ochroną przed formułowaniem teorii spiskowych jest zatem posiadanie punktu zaczepienia, czyli rzeczywistych przesłanek na rzecz istnienia spisku. Warto zauważyć, że ów punkt zaczepienia, aby był wiarygodny, musi dotyczyć mechanizmów samego spisku, a nie zdarzenia, które chcemy interpretować za pomocą spisku - inaczej wpadamy w błędne koło.

Z powyższego tekstu wynika jeden prosty wniosek: szansa na odnalezienie rzeczywistego spisku w porównaniu z szansą na wykreowanie teorii spiskowej w większości przypadków jest zbliżona do szansy znalezienia igły w przysłowiowym stogu siana. Nie powinno to jednak nikogo dziwić - wszak, parafrazując znane powiedzenie o tanim winie: tajne spiski są skuteczne, bo są skuteczne i tajne.

pwilkin
O mnie pwilkin

W pewnym momencie człowiek już nie wytrzymuje i musi te parę słow napisać... Dlaczego nudny? Bo postaram się, aby nie było płomiennych mów, wielkich słów i rzucania gromami, tylko chłodne, rzeczowe analizy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie