pwilkin pwilkin
1495
BLOG

Ważenie krzywd, ważenie racji

pwilkin pwilkin Polityka Obserwuj notkę 34

Łódzki incydent zastał mnie z dala od Warszawy i od komputera (oraz wszelakich innych źródeł informacji), więc udało mi się uniknąc znacznej ilości wrzawy z nim związanej. Wróciwszy jednak stwiedziłem z przykrością, że konflikt uległ jeszcze dalszej eskalacji, a mało kto się czegokolwiek z całej sytuacji nauczył.

Czy za morderstwo działacza PiS winę ponosi Donald Tusk? Owszem, ponosi. Ponosi ją także Jarosław Kaczyński. Obaj panowie są bowiem niczym szefowie grup bojówkarzy, których wodzą na coraz to brutalniejsze "ustawki", jednocześnie wmawiając "swoim", że to oni są "honorowi", a to tamci drudzy "grają nieczysto". Przy takiej temperaturze sporu to, po której stronie padnie pierwsza ofiara było w gruncie rzeczy kwestią przypadku - zresztą zabójca mówił, że początkowo planował zamordowanie... Leszka Millera, któremu przecież politycznie do PiSu bardzo daleko.

Blogerzy na S24 prześcigają się za to w przekrzykiwaniu się na temat tego, kto "przywalił bardziej". Każda ze stron jako "oczywistą oczywistość" traktuje to, że waga krzywd własnych jest dużo większa, niż waga krzywd drugiej strony - ci drudzy bowiem używają rzeczywistej "mowy nienawiści", ze strony "swoich" padają raptem zaczepno/obronne komentarze.

Sęk w tym, że krzywd czy obelg nie da się w sensowny sposób kwantyfikować. Nie da się w żaden sposób obiektywnie stwierdzić, która ze stron "obraziła bardziej" tudzież "skrzywdziła bardziej". Przeważa z reguły stara psychologiczna prawda: najbardziej boli krzywda własna, najbardziej dotkliwa jest obelga skierowana pod własnym adresem.

Faktem jest jednak, że zarówno jedna, jak i druga strona sporu czuje się brutalnie zaatakowana przez stronę przeciwną. Te odczucia nie biorą się znikąd - najwyraźniej i jedni, i drudzy zostali potraktowani na tyle ostro, że noszą w sobie poczucie krzywdy. Zostali także pokierowani w ten sposób, żeby owo poczucie krzywdy odreagować na (rzeczywistych bądź domniemanych) agresorach. W obu przypadkach wina rozkłada się między obu głównych uczestników politycznego sporu, do wytworzenia mieszanki wybuchowej potrzebne są bowiem dwa składniki: agresywny przeciwnik, który swoją retoryką wytworzy poczucie zagrożenia oraz agresywny "sojusznik", który owo poczucie zagrożenia skanalizuje w kontratak.

Czy to jednak oznacza, że nie da się już podać żadnych racji na rzecz jednej lub drugiej strony konfliktu? Owszem, da się i na tym właśnie polega demokracja - na ważeniu racji. Problem w tym, że mechanizm, z którym obecnie mamy do czynienia, z ważeniem racji ma niewiele wspólnego. Jest to bowiem reakcja, którą dobrze streszczają słowa "dobrze im tak" tudzież "zasłużyli sobie" rzucone w odpowiedzi na stwierdzenie "ale oni się was boją". To nie jest uzasadnianie racji - to jest racjonalizowanie własnej agresji. Ani to, że ktoś jest "moherem", ani to, że ktoś jest "lemingiem" nie uzasadnia postulatu wieszania ich na najbliższej gałęzi.

Widziałem tutaj w S24 mnóstwo postów, których autorzy próbowali rysować zasadniczą asymetrię między działaniami obu wrogich sił politycznych w Polsce, korzystając z tego, że akurat po ich stronie zginął tragicznie niewinny człowiek. To droga donikąd. To, że sympatycy czy poplecznicy Tuska obrażali sympatyków i popleczników Kaczyńskiego nie powoduje, że obraza skierowana w drugą stronę nagle staje się uzasadniona czy, jak niektórzy tu wręcz próbują sugerować, moralnie słuszna. I vice versa. Budowanie tego typu symetrii poprzez "dorównywanie do przeciwnika" prowadzi tylko do eskalacji konfliktu - tamci walnęli mocniej, to ja też sobie mogę pozwolić na więcej. A że, jak już była mowa na początku tekstu, własna krzywda boli bardziej, to zawsze pozostaje to poczucie, że tamci walnęli mocniej, niż ja dotychczas - więc ja mogę sobie pozwolić na "trochę więcej".

Zginął człowiek. Tragicznie i bezsensownie. Możemy wyciągnąć z tego wnioski albo wybrać dalszą eskalację wojenki, a jego śmierć wykorzystać cynicznie jako świetny argument retoryczny w politycznej nawalance. Jak widać po Salonie24, to drugie jest dużo łatwiejsze. A może jednak warto się na chwilę nad "oczywistą oczywistością" zatrzymać?

pwilkin
O mnie pwilkin

W pewnym momencie człowiek już nie wytrzymuje i musi te parę słow napisać... Dlaczego nudny? Bo postaram się, aby nie było płomiennych mów, wielkich słów i rzucania gromami, tylko chłodne, rzeczowe analizy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka